In case of further interest in archive documents please contact gerald.mozetic@uni-graz.at or reinhard.mueller@uni-graz.at
[home]
Najnowszy stan kwestyi rasowej, in: Prawda, nr 10, 25.2.1884, 110-111, nr 11, 3.3.1884, 122-123
Najnowszy stan kwestyi rasowej
Ludwik Gumplowicz
110
Najważniejszym przedmiotem wszelkiej nauki politycznej czy społecznej, socyologii czy historyi, jest sam ród ludzki. Wszelki więc błędny pogląd na początki i rozwój ludzkości musi sie stokroć grubszymi błędami odbić w dalszych wywodach i wnioskach naukowych dotyczących społeczeństwa i jego ustrojów. Że zaś w tych poglądach zasadniczych nauka dotąd grubo myliła się, że się oddawała fatalnym złudzoniom, tego najnowsze badania antropo- i kraniologiczne niewątpliwie dowodzą. Chcę dzisiaj mówić o kwestyi jcdnościo-wego czy wielościowego pochodzenia ludzkości.
W dawniejszych czasach w Europie pod wpływom tradycyi biblijnej i nauki kościoła bardzo nieśmiało tylko odzywać się mogły głosy utrzymujące pierwotna różność ras ludzkich. Kiedy jednak rozszerzony zakres wiadomości etnograficznych i antropologicznych zmusił uczonych do umiejętnego podziału ludzkości na odrębne gałęzie, czyniono to bez dotykania kwestyi pochodzenia, tylko jako klasyfikacyą ludzkości według istniejących i w oczy bijących różnic fizycznych. I tak pierwszy Blumenbach podzielił ludzkość na pięć ras, odpowiednio do pięciu części ziemi, biorąc za zasadę różność cery: czarną, etiopską;czerwoną, amerykańską; żółtą, mongolską – i białą, kaukaską [1] ). Nie zadowoliwszy się zaś samą różnicą cery szukał Blumenbach w tych pięciu rasach także różnic czaszki i zdawało mu się, żo takich pięć jej typów odrębnych znalazł. Powiadam, zdawało mu się, bo nowożytna kraniologia wykazała złudzenia Blumenbach a.
System jego nie mógł się utrzymać. Antropologowie bowiem wynajdywali coraz więcej odmian i nie mogli dopatrzeć żadnej jednolitości w obrębie tych pojedynczych ras Blumenbacha. To też zaczęto coraz więcej i coraz dalej dzielić, coraz nowo przyjmować zasady. Najprzód francuzi Lacépède i Duméril dodali do poprzednich pięciu ras szóstą: hyperborejską; podczas kiedy inni natomiast przyjęli australską i papuaską. Ale w miarę dalszych badań przybywało coraz więcej cech odrębnych, coraz więcej zasadniczych znamion w obrębie tych, niby to jednolitych ras. A więc Bory przyjmuje już 15, Desmoulins – 16; aż wreszcie słynny antropolog niemiecki Waitz, autor znakomitego: Antropologie der Naturvölker oświadczył, że niepodobna jest dzielić ludzkość na rasy, bo „za dużo by ich wypadło;“ że chcąc klasyfikować według stałych cech, trzebaby albo wrócić do dawnego (niedostatecznego) podziału Cuviera na trzy rasy, t. j. mongołów, murzynów i kaukasczyków, albo też przyjąć „kilkaset ras.“
Do tej ostatniej konsekwencyi prawowierny trochę i bojaźliwy uczony niemiecki posunąć się nie chciał. Szczęściem, Ameryka nie znała skrupułów europejskich i prawdę naukową kładła wyżej, niż wszelkie niby „etyczne“ względy. Antropologowie amerykańscy: Nott, Gliddon i Morton przyjmują odpowiednio do faktów oczywistych, nadzwyczaj wielką, dotychczas niedającą się oznaczyć liczbę ras ludzkich, przechowujących się stale i nie przechodzących w inne.
Teoryę tę przyjęli europejczyk Agassiz, który długo bawił w Ameryce; w Niemczech zaś Karol Vogt i wielu innych stali się jej wyznawcami i krzewicielami.
Co więcej jednak, postępujące ciągle w Europie badania antropologiczne w najrozmaitszych kierunkach, a więc i czaszek pod najrozmaitszymi względami, włosów oraz statystyczne obliczanie stosunku barwy włosów i oczów itp. poszukiwania stwierdzają coraz wyraźniej i dobitniej teoryę amerykańską wielości ras a zarazem dziedzicznie utrzymującej się trwałości ich znamion, bez względu na narodowość, bez względu na przynależność do etnograficznych, politycznych lub społecznych grup. Ostatecznie antropologowie europejscy, głównie zaś kraniologowie doszli dziś do rezultatu, że nie ma tak odosobnionego w świocio zakątka, gdzieby nie można skonstatować przynajmniej kilku odrębnych, stale się utrzymujących ras obok siebie, w łonie jednej i tej samej nawet gminy wiejskiej – nie mówiąc już o szczepach i narodach. Badania te na wielką skalę podejmuje w ostatnich latach słynuy kraniolog niemiecki Kollman, profesor uniwersytetu w Bazylei. W „Pamiętniku szwajcarskiego towarzystwa przyrodników“ z maja 1881 ogłosił on „Statystyczne badania nad barwą oczów, włosów i skóry młodzieży szkolnej w Szwajcaryi.“ Rezultatem tych badań jest, że w Szwajcaryi dotąd najmniej trzy różne rasy żyją obok siebie i w zmieszaniu. Do podobnego wniosku doszedł Virchow, tak że Kollmann słusznie powiada, iż „takie samo zjawisko powtarza się w Niemczech, w Europie środkowej i zachodniej. Te same rasy w nowych zawsze kombinacyach występują tam w ustrojach narodowych. Warstwami wsunęły się one do Europy jedne na drugie – jak często? – tego dziś orzec nie można. Z tej pstrej mieszaniny dadzą się dzisiaj tylko rozpoznać rasy“ (za pomocą danych kraniologicznych i antropologicznych), ale trwałość ich jest tak wielka a z drugiej strony to, co Kollmann nazywa penetracyą odbyło się na tak wielką skalę, że w jednej i tej samej rodzinie możemy spotkać i spotykamy niewątpliwych przedstawicieli ras odrębnych.
Tę samą teoryę potwierdziły badania kraniologiczne, przedsięwzięto przez Kollmanna nad 200 czaszkami, wydobytemi z przedhistorycznych grobów Szwajcaryi. Ciekawe są jogo uwagi wstępne: „Bardzo rozpowszechnionem jest mniemanie, że naród, noszący piętno jednolitości, składa się z potomków jednej rasy. Przytem czynimy zwykle to wyraźne lub milczące przypuszczenie, że klimat, żywność, słowem zewnętrzne wpływy, wreszcie także pewne wyobrażenia psychiczne nadały tej ilości ludzi jednakie piętno. Przyjmujemy nawet, że i z różnorodnych ras ludzkich pod wpływem tych czynników mogłaby z czasem powstać jednolita rasa w znaczeniu zoologicznem – potrzeba na to tylko dostatecznego przeciągu czasu. Nie darmo naukaDarwina rozeszła się po świecie... Zapytajmy jednak kraniologii, co ona o tem sądzi? Wszak tu idzie o znamiona antropologiczne, o piętna fizyczne, o cechy czaszek i kości! Otóż, nie można zaprzeczyć, że między pewnemi grupami szczepowemi istnieją pewne cielesne różnice. Między francuzami, niemcami, rosyanami i anglikami zachodzi rzeczywiście różnica cielesna i każdemu zdaje się, że ją zna. Trudność loży tylko w namacalnem jej określeniu. Jak tylko jednak zabieramy się do porównywania osobników tych różnych narodów pod względom kraniologicznym i anatomicznym, dawna pewność nagle znika. Odrębne piętna rasowe, które wydawały się tak jasne i wybitne, dopóki w abstrakcyjnem wyobrażeniu przeciwstawialiśmy jeden naród drugiemu – blednieją. A jednak postać anglika blondyna o podłużnej twarzy i wyso
111
kiej szyi odbija tak jaskrawo od niskiego o ciemnych włosach francuza! Co więcej, te odrębne piętna schodzą do coraz mniejszych zbiorowisk i grup społecznych. W Szwajcaryi każdemu się zdaje, ze najpewniej odróżnić może berneńczyka od bazylejczyka lub obywatela Zurichu a ludzie wiarogodni zapewniają, że nawet chłopów z pojedynczych wsi po pewnych cechach rozpoznać umieją.
Tymczasem kraniologia znajduje wprawdzie odmiany wyraźne, niewątpliwe piętna, któreby mogły dostatecznieć różnice narodowe: ale cóż, kiedy piętna te pokazują, że również w jednej i tej samej rodzinie natrafiamy na największe kontrasty rasowe. Nie powstały one przez dobór lub przystosowywanie w myśl teoryiDarwina, ale są skutkiem penetracji różnych ras w jedne i te same terytorya a następnie — zmieszania się ich.“
„Antropologia i archeologia od dawna już udowodniły, że wczasach popotopowych kilka odmian ludzkich przybyło do Europy, które obok siebie żyły i tutaj się utrzymały. Tak np. o Szwajcaryi dawno już badacze Hiss i Rütimeyer wykazali cztery różne odmiany wśród dawnej i świeższej ludności; Hölder znajduje w Würtembergii trzy różne odmiany, (które on uważa za osobne gatunki).
„Ja sam – pisze dalej Kollmann – wyśledziłem penetracyę kilku odmian w staropowiaty na południu od Dunaju, podobnież w Brytanii, Skandynawii, w Inflantach i w Estonii. Ten wynik naukowy, oparty na zbadaniu 4,000 czaszkach, pozostanie niezachwianym; tylko w podrzędnych kwestyach mogą jeszcze być spory. Co zaś do penetracyi jako takiej, to nie podlega już wątpliwości, że Europa zajętą została przez różne odmiany ludzkie. Przedstawiciele ich przedarli się do najskrytszych zakątków i dolin alpejskich; znajdujemy ich wszędzie...
„Gdyby obok płodnego mieszania się równocześnie trwałość cech rasowych nie była tak wielką, to dawno już w Europie musiałaby się była wyrobić jedna rasa mieszańców. Kraniologia jednak dostarcza niezbitych dowodów, że dzieje się przeciwnie – dowody te zaś zmuszają nieuprzedzonego badacza do następujących wniosków:
l-o. Każda etniczna grupa europejska (t. j. każdy naród czy lud) składa się z potomków kilku ras ludzkich.
2-o. Penetracya ta we wszystkich ucywilizowanych państwach europejskich już tak daleko się posunęła że w każdej, choćby najdalej od głównych szlaków leżącej wiosce, spokojnie obok siebie żyją reprezentanci różnych odmian ludzkich.
3-o. Stosunek liczebny tych odmian do siebie w rozmaitych krajach, jest rozmaity i tylko ta różnica stosunku tłomaczy, że każdy powiat, tak samo jak każdy naród ma pewną fizyognomię właściwą...“
Zastanawiając się następnie nad różnemi przedhistoryeznemi wykopaliskami, Kollmann zaznacza, że tuż obok siebie w grobach przedhistorycznych znajdują się czaszki różnorasowe.
„To dowodzi – powiada on – że w stosunkowo bardzo dawnym czasie, wskutek penetracyi ludy nie mogły się już szczycić jednościowem pochodzeniem. Wtedy już, jak dzisiaj, osobniki różnego pochodzenia żyły spokojnie obok siebie (t. j. we wspólności narodowej) i w owym dawnym czasie już narodowość bynajmniej nic odpowiadała tożsamości pochodzenia, podobnie jak dzisiaj“ [2] ).
W późniejszej rozprawie: Ueber den Werth pithekoider Formen an dem Gesichtsschädel des Menschen [3] ) tenże uczony formułuje zapatrywanie swoje na kwestyę rasową w następujący sposób:
„Antropologia anatomiczna ponosi szkodę przez przymierze z etnologią, zwłaszcza przez wyobrażenie czysto etnologiczne, że jak ludy tak samo i rasy ludzkie są wytworem kilkowiekowogo rozwoju; że klimat, żywność i czas wpływają na utworzenie ludów a zarazem i ras.
„Ale pojęcia te: lud i rasa nie pokrywają, się wzajemnie. Co może być prawdą o ludach, nie stosuje się do ras ludzkich, które inaczej powstały, inaczej żyły i rozwijały się... Etnologia i antropologia nie mają bynajmniej wspólnego przedmiotu, ta ostatnia bowiem bada człowieka i jego różne odmiany (rasy); pierwsza zaś bada ludy i szczepy – a więc zjawiska przyrodnicze zupełnie od siebie różne.“
WedługKollmanna, szczepy i narody mogą najrozmaitszym uledz zmianom nawet fizycznym bez utraty swych cech rasowych. „Życie salonowe – powiada on – może osłabić kości i siłę mięśni, umniejszyć ręce i nogi, ale cechy rasowe, które osobnik nosi na sobie, jako dziedzictwo prastarego pochodzenia, zostają niezachwiane na swojem miejscu, pomimo cylindra i lakierków.“
(D. n.)
122
(Dokończenie).
Teorya „penetracyi“ ras znajduje sprawdzenie nietylko w Europie, którą przywykliśmy już nieco uważać za widownię rozlicznych emigracyj ludów z różnych stron: w rozprawie o pierwotnych mioszkańcach i Ameryki (Die Autochtonen Americas) [4] ) Kollmann wykazuje, że w Ameryce rzecz się i ma zupełnie tak samo. I tam człowiek jest typem trwałym, który od czasu diluvium nie zmienił żadnej cechy rasowej i pod względem ściśle, antropologicznym bynajmniej nie podpada pod znane skądinąd prawo ciągłej przemiany. Równie jak w Europie, i w Ameryce nie znajdujemy ani jednego ludu, ani jednego szczepu, ani jednej hordy, któraby się składała z potomków jednej i tej samej rasy. I tam także w każdej jedności etnologicznej znajdujemy różnorodność antropologiczną. I tam też widzimy mieszaniny hord, szczepów, ludów – ale nie ras: socyalne i etnologicznc typy zacierają się tak, że powierzchowny spostrzegaez sądzi, iż ma przed sobą rasę jednolitą. Jest to złudzenie: kraniolog i antropolog wykaże mu w każdej takiej, niby jednolitej grupie żyjących spokojnie obok siebie przedstawicieli różnych ras, których cechy odrębne od wieków się. nie zmieniły.
Nie potrzebuję zwracać uwagi na ogromną doniosłość teoryiKollmanna, którą zresztą i inni nowożytni antropologowie i etnologowie – jak np. Fritsch, autor dzieła o ludach południowej Afryki i słynny antropolog francuski Broca – do pewnego stopnia podzielają; chcę tylko wskazać jeszcze ua silne poparcie, jakie ona znalazła niedawno w odkryciach uczniaKollmanna, Karola Passavant podczas jego podróży roku zeszłego po zachodniej Europie [5] ).
Passavant odrzuca wszelkie podziały ludów afrykańskich, poczynione ua zasadzie lingwistycznej. „Bo co znaczy w spoina mowa? – pisze on. Wspólna mowa oznacza lud, to jest etniczną jedność.“ „Czego zaś wymagamy po rasie? Jednakiego ciała. t. j. zgodnych cech anatomicznych!“ Otóż Passavant obserwując w Afryce liczne ludy i szczepy, w żadnej etnicznej jedności nie widział nigdy zgodności cech rasowych. Owszem, tak samo jakKollman ::KOLLMANN w Europie, tak i uczeń jego w Afryce widział wszędzie tylko penetracyę ras, nigdzie nie napotkał ludu czystej rasy. „Kraniologia – powiada on – liczbami może udowodnić, że jakkolwiek w Afryce istnieją trzy co najmniej rasy murzynów, są one rozproszone po całym kontynencie, na każdem terytoryum znajdujemy przodstawicieli wszystkich tamtejszych ras.“ Że dawniejsi podróżnicy i etnografowie tych różnic nie widzieli i wszystkich „murzynów za jedną uważali rasę, to łatwo pojąć, jeżeli zważymy, że nawet fachowy anatom i kraniolog, jak Passavant potrzebował dłuższego czasu, żeby nauczyć się odróżniać jednego murzyna od drugiego. Z początku w ogolę odmian ich fizyognomii wcale dostrzedz nie mógł, Oto co sam o tem pisze; „Gorée był pierwszym punktem, gdzieśmy przywitali się z lądem afrykańskim. Jest to posiadłość francuska, osławiona w ostatnim czasie przez panujące tam żołte febry. Mieszka tam dużo osadników białych. Murzyni należą do szczepów sererów i jolofów. Pierwszy raz uczyniłem tam spostrzeżenie, że początkującemu bardzo trudno rozróżnić fizyognomie murzynów. Naprzód zdawało mi się, że wszyscy mają te same rysy: dopiero po dłuższem, kilkutygodniowern obserwowaniu doszedłem do tego, że mogłem sobie zdać sprawę z poszczególnych różnic ich oblicza.“
Ta okoliczność tłomaczy fakt, że antropologowie, zacząwszy systematy swe od jednej rasy murzyńskiej, powoli rozpoznawali coraz więcej. Już Hartmann w dziele swojem o ludach Afryki (1879) wypowiada przekonanie, że wyobrażenia o jedności rasowej murzynów są fałszywe. „Śród nigrijczyków – pisze on – istnieją takie różnice szczepowe, że musimy zupełnie porzucić zwykłe mniemanie o typie murzyńskim, na który się składa włos wełnisty, nos zadarty, wargi grube i skóra czarna. Podobne postacie niechaj sobie na szyldach kupieckich malują – antropologia takich typów nie zna.“ Podobnie i Passavant ostrzega przed używaniem słów: „znany typ murzyński;“ jest to bowiem frazes bez znaczenia. „Bo jeżeli forma czaszki u murzynów waha się między najskrajniejszą dolichocefalią (długą głową) i zaczynającą się hyperbrachycefalią (szeroką), jeżeli obok prognatyzmu znajdujemy ortognatyzm, jeżeli obok szerokiego płaskiego nosa widzimy wąski i wygięty, jeżeli kolor skóry od jasno-brunatuego do najczarniejszego przechodzi a często pokazuje tony żółtawo i czerwonawe i jeżeli nadto jeszcze spotykamy podwójny i gatunek włosów – wtedy trzeba zrzec się pretensyi ustanowienia ogólnego typu murzyńskiego.“
„Jak w Europie – mówi dalej Passavant – tak samo też w Afryce odbywały się wędrówki ludów i wyprawy wojenne: nierozważną więc byłoby rzeczą szukać tam szczepów niezmieszanych... Chociażby nawet wędrowne ludy były liczebnie niezbyt wielkie, to przecież po drodze wzrastały jak lawina, uzupełniając się resztkami pobitych nieprzyjaciół i zasilając się coraz to nowy
123
mi awanturnikami, których w Afryce nigdy nie brak. Jeśli taki szczep wędrujący pokonany został przez silniejszego nieprzyjaciela, wtedy dostawał się do niewoli albo w inny stosunok zależności; w najlepszym razie zaś po dłuższej wędrówce osiadł gdzieś w jakimś żyznym kraju... Zachodzi tylko pytanie, czy przez krzyżowanie się ras wskutek takich wędrówek i takiego pomieszania się ludności powstała z czasem nowa rasa mieszańców, w której różne właściwości i przymioty pierwotnych części składowych się wyrównały, albo czy też pewne cechy stale trwają nie zmieniając się wcale:“ Passavant jest tego ostatniego zdania i uważa formę czaszki za stale dziedziczącą się cechę rasowa. „Znamy mnóstwo przykładów – powiada on – przemawiająch za tem, że typ rasy utrzymuje się stale, albo też w późniejszej generacyi znowu występuje.“ Po przytoczeniu licznych na to przykładów przypomina wreszcie, że „najstarsze czaszki ze znanych takie same wykazują różnice, jak czaszki istniejących dzisiaj ras i że między temi najstarszemi czaszkami nic można wynaleść większych rożnie, aniżeli te, jakie i dzisiaj istnieją... Gdyby forma czaszek zmieniała sę wskutek krzyżowania się. gdyby z mieszaniny dwu ras po wstała trzecia pośrednia, to wszystkie pierwotne odrębności i różnice w przeciągu czasu byłyby znikły i zamiast skrajnych form mielibyśmy dzisiaj tylko już jedną formę twarzy jako też i czaszki: bo mieszanie się i krzyżowanie ras odbywało się zawsze, dowodzą tego czaszki najróżniejszego kształtu, które znajdujemy we wspólnych grobach. Wszyscy w takim razie musielibyśmy być do siebie podobni. Nie podlega więc kwestyi, że typy czaszek są stałe i niezmienne.“ Wszystkie te twierdzenia popiera Passavant faktami, zaczerpniętymi w kraniologicznych poszukiwaniach swych w Afryce, które go przekonały, że „nie istnieje wcale typowa czaszka murzyńska, ale że jest tam wiele takich typów, a zatem wiele ras murzyńskich. Go zaś szczegółowo tyczy się tych okolic, które Passavant sam zwiedził, to jest krajów nad rzeką Congo. wypowiada on takie zdanie o ludności tamtejszej: „Murzyni wszystkich ras zmieszali się w tych krajach; żadna nie jest tu liczniejszą, aniżeli inne, natomiast wszystkie są tu reprezentowane...“ Rozpatrując następnie badania kraniologiczne innych antropologów nad czaszkami ludów afrykańskich, jak: kafrów, hotentotów, nigrijczyków i ludów nad rzeką Congo zawiera rezultat badań w następujących słowach: „Żaden z tych ludów nie składa się z jednej i tej samej rasy: nie inaczej zatem ma się rzecz w Afryce, jak w Europie; tam, podobnie jak i u nas, pojęcia: rasa i lud – nie odpowiadają sobie bynajmniej. Co do języka, wszystkie ludy afrykańskie mogą, być pokrewne, to jest początki ich mowy mogą być wspólne, ale pod względom anatomicznym plemiona zamieszkujące Afrykę składają się wszystkie z różno rasowych żywiołów.“
Tyle co do najnowszego stanu kwestyi rasowej; o ile te zdobycze naukowe z pola i antropologii wpłynąć muszą, na stanowisko i kierunek socyologii – o tem innym razem.
L. Gumplowicz.
1Piąta? Malajska? Red.
2Porówn. Craniotogische Gräberfunde in der Schweiz (Verhandlungen der Naturforschenden Gesellschaft m Basel VII część 2-gi zeszyt).
3Corresp. Blatt der deutschen anthropolog. Gesellschafl. 1883 nr. 11.
4W czasopiśmie Zeitschrift für Ethnologie. 1883.
5Porównaj: Craniologische Untersuchungen der Neger und Negervölker Karola Passavanta, Bazylea 1884.