In case of further interest in archive documents please contact gerald.mozetic@uni-graz.at or reinhard.mueller@uni-graz.at
[home]
Suggestya Społeczna, in: Krytyka 1900, z. 6, 145-151, 322-328.
Suggestya społeczna
Ludwik Gumplowicz
145
Jakkolwiek sporną do dziś dnia jest definicja socjologii, a różni socyologowie różnie ją pojmują, to jednak na jeden punkt negatywny panuje chyba zgoda ogólna, t. j. że socjologia nie jest nauką o jednostce – człowieku, tylko nauką o „społeczeństwie a raczej o „społeczeństwach”. „Społeczeństwo” bowiem jest pojęciem mglistem i niejasuem, któremu w rzeczywistości żaden przedmiot konkretny nie odpowiada, w rzeczywistości zaś istnieją tylko „społeczeństwa” t. j. grupy społeczne; te tylko są konkretue, namacalne, widome, dające się obserwować i badać, mogące zatem być przedmiotem nauki. Sądzę więc, że z chaosu sporów o defini
146
cyę socyologii żadna inna nie wyjdzie zwycięsko, jeno ta najprostsza, że socyologia jest nauką o „społeczeństwach”.
Punktem wyjścia takiego pojmowania socyologii jest fakt, że w świecie społecznym nie jednostka działa, ale społeczeństwa czy też grupy społeczne. Bo ostatecznie dzieje tak zwane powszechne czyli historya powszechna opowiadają nam działania narodów i ludów, a dzieje każdego narodu z osobna opowiadają nam działania grup społecznych, z których dany naród się składa. Z drugiej strony jednak w rzeczywistości widzimy zawsze jednostki działające, nie widzimy narodu całego, wypowiadającego np. wojny drugiemu narodowi, tylko widzimy ministra lub monarchę podpisującego deklaracyę wojny lub wysyłającego ultimatum; nie widzimy grupy jakiejś społecznej lub partyi politycznej w całości działającej, tylko widzimy przywódców grupy albo przewodników partyj oddających pewne oświadczenia, stawiających wnioski i t. d. Słowem, podczas kiedy socyologia operuje tylko grupami, w rzeczywistości widzimy zawsze jednostki występujące na arenie dziejów.
Ale to działanie indywidualne pod każdym względem jest tylko optycznem złudzeniem, bo jednostka jest tylko cząstką grupy, kość z kości jej i krew z krwi jej. W duchu jednostki myśli i czuje grupa jej, bo myśli i uczucia jednostki wyrabiają i tworzą się w grupie, są wyrazem jej dążeń i aspiracyj.
Zachodzi więc teraz pytanie, jakim sposobem, przez jaki środek grupa tak ujarzmia jednostkę, że ta niczem innem nie jest jak egzekutorką woli grupy? Skąd to pochodzi, że jednostka czuje się wolną, że jej się zdaje, iż samodzielnie myśli i czuje, a jednak nie jest ona niczem innem, jak tylko wyrazem dążeń i usiłowań swej grupy? Przez jaki łącznik jednostka przykuta jest tak duchowo jak uczuciowo do swej grupy, że nawet wtedy kiedy jej się zdaje, że występuje przeciwko swojej grupie, dźwiga ona jeszcze jej jarzmo? Jedno słówko wyjaśnia nam cały ten zagadkowy i tajemniczy związek między jednostką a grupą, ale słówko to otwiera nam pole badań socyologicznych, które dotąd prawie odłogiem leżało. Chcę tutaj mówić o – suggestyi, a mianowicie o suggestyi społecznej.
Rozumiem przezto owo niedostrzegalne powolne wpajanie pewnych myśli, zapatrywań i uczuć w umysł jednostki przez jej otoczenie. Suggestya ta zaczyna się od zarania życia jednostki, odbierającej od otoczenia swego pewne „wychowanie”.
Wszystkie zapatrywania, myśli, uczucia, opinie, przesądy, zamiłowania, niechęci i nienawiści, które stanowią treść duchową
147
pewnej grupy, wsiąkają powoli i nieznacznie w każdą jednostkę, zrodzoną i wychowana na jej łonie. Suggestya ta odbywa się ze strony grupy [po części bezwiednie i mimowolnie,] po części z namysłu, z całą świadomością i według powziętych z góry zamiarów i planów. Weźmy n. p. szczep przedpaństwowy, który żyje w ustroju najpierwotniejszym pod przewodnictwem starszyzny szczepowej. Ma on pewne wyobrażenie o Bóstwie, o dobrem i złem Bóstwie, o dobrych lub złych uczynkach i t. d. Wyobrażenia te wpajane będą w każdą jednostkę zrodzoną w tej grupie od pierwszego dzieciństwa, tak że każda jednostka podzielać będzie te same wyobrażenia, słowa, myśli i uczucia.
Jeżeli nas uderza takt, że w pierwotnych szczepach tak mało jest odrębnych indywidualizmów, to pochodzi to stąd, że ta suggestya społeczna odbywa się bez przeszkód i działa w pełnej sile. W takich grupach nie ma „oryginałów” ani silnych „indywidualności”. Umysłowo, uczuciowo grupa taka jest jednolitą masa. Skąd to pochodzi?
Jest to proste następstwo odbywającej się bez przeszkód i bezustannie suggestyi społecznej, która w każdą jednostkę wpaja zapatrywania grupy.
Im ciaśniejsze jest koło pierwotnej hordy, im ściślejsze stosunki łączą człowieka drobnego szczepu, tem silniej działa suggestya społeczna na jednostkę, tern jednoliciej usposabia ona wszystkie jednostki szczep składające tak, że jedna staje się podobną do wszystkim, indywidualizmy nie wyrabiają się i wszyscy stają się jednacy. Na dalszych szczeblach rozwoju ludzkości następują kombinacje i zespolenia różnorodnych grup w coraz więcej komplikowane ustroje społeczne. W tych ustrojach występują już odrębne grupy, dajmy na to wojowników, pasterzy, rolników, księży, handlarzy i t. d. W takich złożonych ustrojach pojedyncze grupy prowadzą życie odosobnione i tylko w pewnych stosunkach wzajemnych z inncini grupami się stykają. Dajmy na to, że żyją obok siebie klasa panująca wojowników, klasa współpanujących księży i klasa poddanych rolników. Wtedy każda z tych klas ma pewne stery życia odrębne, sobie tylko właściwe, obok stykania się z iunemi klasami w pewnych poszczególnych stosunkach. N. p. panujący wojownicy stykają się z poddanymi wymagając od nich pewnych posług, robót i danin. Poza temi stosunkami każda grupa ma pewne interesy wspólne, pewien tryb życia jej wyłącznie właściwy a stad wynikające pewne dążenia i zapatrywania. Członkowie zaś każdej odrębnej grupy, rodząc i chowając się na jej łonie, przesiąkają temi odrębnemi klasowemi zapatrywaniami, pojęciami, przesądami, zabo
148
bonami i t. d. W obrębie zatem każdej poszczególnej grupy suggestya społeczna usposabia jednostki umysłowo, tak jak przez endogamię fizycznie nadaje im pewien typ odrębny. Niemniej jednak poprzez wszystkie poszczególne odrębne grupy stosunki międzygrupowe wyrabiają pewne zapatrywania ogólne, wspólne całemu ustrojowi społecznemu, które drogą suggestyi społecznej udzielają się wszystkim członkom całego złożonego ustroju społecznego.
Jeżeli dajmy na to ten złożony ustrój społeczny przywykł do wspólnego języka, to nietylko że z tego wspólnego skarbca duchowego pewne zapatrywania udzielają się wszystkim w języku tym wychowanym i nim się posługującym, ale wytwarza się pewna wspólność narodowa w stosunku do obcych, języka tego nie rozumiejących a porozumiewających się między sobą jakąś obcą gwarą. Tym sposobem każda jednostka takiego ustroju społecznego już przez sam język wspólny suggestyonowana jest przez cały ustrój społeczny, nabywszy osobno pewne suggestye przez swoją grupę odrębną. A taką właściwość suggestyonowania członków wielkiego komplikowanego ustroju społecznego ma nietylko język, ale mogą mieć religia, położenie geograficzne i t. p. momenta ogólne.
Tak tedy w każdym komplikowanym ustroju społecznym każda jeduostka podlega podwójnej suggestyj społecznej: swojej grupy odrębnej i całego ustroju. Oczywista ze każda z tych suggetyj odnosi się do innych sfer życia, że całą indywidualność chwyta że tak powiem w kleszcze swoje grupa jednolita, podczas kiedy złożony ustrój suggestyonuje tylko pewne periferyjne krańce indywidualności.
* * *
Zjawisko suggestyi odkryto najprzód na polu psychiatryi. Nie dziw więc że miano ją najprzód za wpływ, któremu tylko chorobliwe jednostki ulegają, a mianowicie takie, które się łatwo dają „hypnotyzować”. Następnie uderzył fakt że tłumy łatwo ulegają suggestyi., Zjawisko to dało powód do badań nad „psychologią mass” (Scypio Sighele, Gustaw Le Bon). Ale i tutaj skonstatowano tylko różne jaskrawe, w oczy bijące zjawiska suggestyi. Zauważono jak massy łatwo się dają porywać, jak łatwo ulegają rzuconym w pośród nie hasłom częstokroć najniedorzeczniejszym i jak w stanie takiej „hypnozy” skore są do popełnienia czynów często najohydniejszych. Nie mniej także pedagogowie poznali ważność suggestyi jako czynika wychowawczego [1] )
149
W końcu psychiatra rossyjski Bechterew ocenił suggestye w jej znaczeniu społecznem, przyczem uważa on wrażliwość na suggestye jako objaw „psychopatyczny”, suggestye zaś samą jako zjawisko anormalne, uwarunkowane chorobliwem usposobieniem osoby takiemu wpływowi ulegającej.
Na czem jednak dotąd zbywa t. j na obserwowaniu suggestyi jako processu prawidłowego, bezustannego i najpowszechniejszego, zapomocą którego każde społeczeństwo wpływa na przynależne sobie jednostki i to nie tylko na dzieci ale także na starsze dzieci, tak mniej więcej między 1-szym a 90-tym rokiem życia.
Ta suggestya społeczna której podlegamy wszyscy bez wyjątku, nawet najzdrowsi i najnormalniejsi ludzie przez całe nasze życie powinnaby w daleko wyższym stopniu aniżeli to dotąd miało miejsce, stać się przedmiotem badań socjologicznych. Rola bowiem jaka suggestya społeczna gra w życiu naszem jest daleko większa aniżeli to dotąd socyologom się śniło.
Według Bechterewa [2] suggestya spoczywa „na bezpośredniem przeniesieniu i przeszczepieniu pewnych stanów duszy z pominięciem woli a częstokroć nawet wiadomości suggestyonowanej jednostki”. Określenie to Bechtereewa o tyle tylko bym uzupełnił że przez ów ,,stan duszy” o którym on mówi rozumiałbym cały, zasób wyobrażeń, którym jednostka się przejmnje i który stanowi podkład jej dążności i działania. Albowiem wszystkie te wyobrażenia, zapatrywania, myśli, zasady, dążności jednostka przejmuje ,,mimowolnie” a najczęściej także nieświadomie od swojego otoczenia, t. j. najczęściej od swojej grupy. Bo skądżeżby zresztą miały pochodzić nasze wyobrażenia, myśli i dążności, jeżeli nie od naszego otoczenia którem najczęściej jest nasza grupa społeczna?
A zatem wszystkie wyobrażenia nasze o świecie i życiu, o innych grupach społecznych, o życiu doczesnem i pozagrobowem, o istotach nadzmysłowych, duchach i czartach, o początku i końcu świata, o niebie i piekle, wszystkie zapatrywania nasze i zdania o dobrem i złem, o cnocie i występku, słowem cały nasz światopogląd wpajanym nam bywa przez nasze otoczenie od dzieciństwa za pomocą suggestyi społecznej, której podlegamy najczęściej aż do późnego wieku.
Ponieważ zaś wyobrażenia i zapatrywania nasze są motywami naszych dążności i naszego działania: wynika stąd że grupy nasze
150
są właściwemi motorami naszych czynności. Nie tylko zatem cały nasz sposób myślenia, cała jaźń nasza moralna, ma źródło swe w grupie społecznej, do której należymy, ale ze źródła tego płyną bez woli i bez świadomości naszej wszystkie motywy naszego działania.
Grubo się myli Herbert Spencer sądząc o „społeczeństwach ludzkich” że „własności ich jednostek stanowią o charakterze całości” [3] ). Rzecz odwrotnie się ma. Właściwości i charakter grupy stanowią o właściwościach jej jednostek; dążenia grupy nadają kierunek dążeniom jej członków.
Spencer i w tym punkcie uległ fałszywej anologii. Powiada on że własności cegieł stanowią o własności wystawionego z nich gmachu. Zapomina że cegły istniały przed wystawieniem gmachu, ale człowiek nie istnieje przed grupą, raczej grupa wyprzedza jednostkę. Rodzimy się na łonie grupy naszej, ta zaś była przed nami i przetrwa nas. Stosunek więc jednostek do grupy nie jest bynajmniej stosunkiem cegieł do gmachu.
Daleko trafniej pojął stosunek ten jednostki do społeczeństwa Arystoteles wypowiedziawszy zdanie: że „całość z natury rzeczy musiała istnieć pierwej, aniżeli jej cząstki” [4] ).
Jednostka jest zatem wytworem grupy, która ją kształtuje za pomocą suggestyi społecznej, to jest za pomocą akcyi przez jednostkę niedostrzeźonej, bo niesięgająeej progu wiadomości jednostki. W wyjątkowych tylko wypadkach myśląca jednostka spostrzega się i uczuwa ten wpływ swojej grupy. Dzieje się to tylko skutkiem szczególnego zbiegu okoliczności. Musi ta jednostka być nietylko z natury silniejszego umysłu i obdarzona niezwykłym zmysłem spostrzegawczym, refleksyjnym, ale musi ona też przez szczęśliwy (czy też nieszczęśliwy) zbieg okoliczności dostać się w sytuacyę ułatwiającą jej ocknienie się i wyzwolenie się z pod wpływu tej suggestyi społecznej. Do szczęścia jednostki taka „emancypacya” nie przyczynia się. Szczęśliwsze są te jednostki, które przez całe życie zostają się w atmosferze swej grupy, nią oddychają i żyją, w niej się rozwijają i giną – co zresztą dla największej części ludzi jest ogólnem prawidłem.
Tylko nieliczna garstka ludzi dochodzi w ciągu życia do tego, śe się samodzielną pracą umysłową wyzwala z pod niektórych suggestyj społecznych swojej grupy, pozbywając się pewnych przesą
151
dów religijnych lub narodowych. A już tylko białe kruki to są, którym sic udaje do długiej walce życiowej wyzuć się z całego kompleksu społecznych suggestyj, przez ciąg życia od grupy swej przejętych. Wtedy oczywista jakby im łuski z oczu spadły, widzą rzeczy jasno ale z ostatnią suggestya której się pozbyli, tracą także wszelki interes wiążący ich z życiem – chyba że jako filozofowie zachowują jeszcze jeden interes obserwowania świata i ludzi jako ciekawego spektaklu.
(Dok. nast.)
322
(Dokończenie.)
Ale wróćmy do naszego przedmiotu.
Jeżeli grupa jest, źródłem wyobrażeń i zapatrywań jednostki: zkądźe grupa je bierze? w jaki sposób powstają one w grupie? Nie waham się odpowiedź na to pytanie zaczerpnąć z Ratzen
323
hofera [5] a mianowicie z teoryj jego o istocie myśli naszych. Stosując teoryę jego do grupy wszystkie wyobrażenia i zapatrywania tejże okazują się niczem innem jak tylko objawami jej interesu żywotnego. Objaśnijmy tę rzecz przykładem.
Jeżeli szczep wojowniczy wśród nierównie liczniejszej ludności się chce utrzymać, zmuszonym on jest narażać się na każdym kroku na niebezpieczeństwa, zewsząd mu grożące. W takiej sytuacyi najeźdźcy nie mogą być sentymentalnymi, muszą działać terrorem i postrachem. Okrucieństwa popełniane bez skrupułu są wtedy dla najeźdźców jedynem środkiem ochronnym. Popełniane z początku w obronie własnej stają się z czasem nawyknieniem. Taktyka terrorystyczna przestrzegana z początku z konieczności, wytwarza z czasem w umyśle zwycięzkich najeźdźców odpowiednie zapatrywania i zasady. Brak odwagi, tchórzostwo, unikanie niebezpieczeństw staje się największą w oczach grupy najezdniczej hańbą; śmiałkowstwo, ślepe narażanie się na wszelkie niebezpieczeństwa największą cnotą i chlubą. Jeżeli szczep taki zwycięzki podbiwszy sobie zaludniony kraj staje się klasą panującą i panowanie swoje chce ustalić: zmuszonym on jest uciec sio do kłamstwa i obłudy, do wszelkich środków „moralnych” za pomocą których tylko może się spodziewać aby, fizyczną przemocą zdobytą władzę w ręku swem zachować. Udaje więc wiarę w nadzmysłowe potęgi którym zwycięstwo i panowanie zawdzięcza, bo pragnie wiarę tę wpoić w massy poddanych, których samymi środkami fizycznymi w posłuszeństwie utrzymać nie może. W takiej sytuacyi religia musi pomagać, klasa więc panująca wchodzi w sojusz z religią. Kapłani muszą dopomagać rycerzom w utrzymaniu władzy. Ten cały zaś zasób zapatrywań, zasad, zdań, artykułów wiary które konieczne są do podtrzymywania władzy, wpajane bywają w następujące po sobie pokolenia tak, ze z czasem cała klasa panująca przejętą jest niemi jako dogmatami w które wątpić się nie godzi.
Oczywista że bezbronna, pokojowo-usposobiona podbita klasa poddanych, gnębiona w niewoli fizycznej i umysłowej dochodzi w skutek całego położenia swego do wcale innych zapatrywań i zasad. Popęd samozachowawczy zmusza ją do uległości i do znoszenia brutalnego ucisku. Tylko chytrość i skrytość może bezbronnym jednostkom klasy tej zapewnić pewne korzyści. Tchórzostwo nie jest u nich hańbą: ratowanie życia za każdą cenę największą zaletą.
324
Ten interes życiowy poddanych wytwarza w umysłach całej grupy ich odpowiednie zapatrywania które przez suggestye społeczną wpajają się w każdą jednostkę na łonie grupy tej zrodzoną i wśród niej wyrastającą.
Te zapatrywania zaś centralne, wytworzone przez interesa żywotne grupy rodzą znowu drogą licznych konsekwencyj cały łańcuch odpowiednich wyobrażeń i zapatrywań na wszystkich, choćby najdalej od bezpośrednich interesów żywotnych odsuniętych dziedzinach życia społecznego i osobistego.
Tym sposobem każda grupa społeczna przedstawia zwarty system zapatrywań i zasad, który staje w rażącym przeciwieństwie do równie zwartych systemów zapatrywań i zasad innych grup społecznych. Te wrogie systemy zderzają się; na pozór ludzie walczą z sobą, w istocie wrogie systemy się zderzyły a zwalczają sie grupy, dyszące w jarzmach tych systemów. Te zwarte systemy zapatrywań i zasad nazywamy „kulturami” a filozofowie nauczają nas, że to właściwie „kultury” czy „kulturne światy” walki z sobą toczą. Tak nieraz nam mówiono że w walkach Aleksandra W. z Persyą walczył hellenizm z kulturą wschodnią; w walkach Turcyi z Europą walczył pół-księźyc z krzyżem; to znów w Europie w średnich wiekach w walkach Franków przeciwko Sasom, Polski przeciw Pomorzanom i Prusakom walczyło chrzęściciaństwo przeciw pogaństwu ; w wojnach krzyżowych wystąpiła kultura zachodnia przeciw wschodowi ; dziś w Rosyi popularną jest teorya walki zdrowej sławiańszczyzny przeciw „zgniłej” kulturze zachodnio-europejskiej; mocarstwa europejskie łupiące dziś Chiny głoszą walkę „kultury europejskiej” przeciw barbarzyństwu chińskiemu; Anglicy głoszą walkę zasady wolności politycznej przeciwko takim „wstecznikom” politycznym jakimi są Burowie a wreszcie dzisiejsi teoretycy socyalizmu głoszą walkę zasad postępowych przeciw „kapitalizmowi”.
Te frazesy filozoficzne zawierają nieco prawdy, ale nie całą i nie nagą. W gruncie rzeczy bowiem toczy się zawsze walka o interesa żywotne grup społecznych, przyczem mniej lub więcej świadomo albo może nawet nieświadomo, na motyw rzeczywisty, interes żywotny – zarzucanym bywa płaszczyk zasad i idei. Tak głoszoną bywa często walka „prawdziwej wiary” „wyższej kultury” „wolności” „braterskości” i tp. gdzie w gruncie rzeczy chodzi o – bogaty łup, o polepszenie bytu jednej grupy kosztem drugiej, wreszcie o panowanie jednej grupy nad drugą. Tylko drogą suggestyj społecznej staje się, że jednostki w istocie przejęte są zapatry
325
waniem i przekonaniem, że walki te toczą się o zasady, idee, o wiarę kulturę, wolność, równość, zbawienie ludzkości i tp.
Go się zaś na wielką skalę odgrywa między światami kulturnemi i państwami, to na mniejszą stopę odgrywa się wewnątrz poszczególnych państw: interesa żywotne pojedynczych grup społecznych zwalczają się pod pozorem, że tu chodzi o „zasady polityczne” o „idee moralne” o „etykę” o „prawdę” o „sprawiedliwość” i tp. Każda grupa społeczna walczy o swój interes żywotny: jednostki zaś w skutek suggestyi społecznej myślą, że prowadzą walkę o „idee i zasady”; ani się im śni że te „idee i zasady” są wytworem żywotnych interesów ich grupy społecznej, które poniżej progu świadomości jednostek drogą suggestyi społecznej przetwarzają sic w „idee i zasady”.
W taki to sposób się dzieje, że jedne grupy społeczne w państwie walczą o „wolność i postęp” drugie o „moralność i porządek”. Te hasła hypnotyzują jednostki i przykuwają je do grupy. Jednostka mniema, że z „przekonania” z „wolnej woli” uznając „prawdziwość” „sprawiedliwość” „wartość moralną” tych zasad w obronie ich walczy i ofiary ponosi; ani jej się śni, że interes żywotny grupy wprzęgną! ją w swój rydwan i do walki napędza. To wsystko robi suggestya społeczna i w tem leży ogromne znaczenie jej dla rozwoju społecznego. Skupia ona wszystkie siły jednostek koło jednego niewidzialnego sztandaru którym jest żywotny interes grupy.
---------
Znamy teraz istotę suggestyi społecznej i rolę, jaką odgrywa w rozwoju społecznym. Przypatrzmy się teraz dwom głównym jej rodzajom. Jedna bowiem suggestya społeczna jest naturalna a jedna sztuczna, albo raczej jedna odbywa się bezwiednie, druga wywieraną bywa z pełną świadomością celów i systematycznie. Tę ostatnią wywierają pewne grupy i ustroje społeczne uświadomione swych interesów i tendencyi. Do takich ustrojów należą np. wszelkie stowarzyszenia wyznaniowe i kościoły które albo z pełną świadomością celów swych się ukonstytuowały albo też w ciągu swego rozwój u do świadomości tej doszły. Jak wszystkie naturalne ustroje tak i te sztuczne ożywione są popędem samozachowawczym, który wytwarza w nich odpowiednie, temu interesowi żywotnemu służące wyobrażenia, zapatrywania i zasady, sformułowane najczęściej w zwarty system „artykułów wiary”. Tę „naukę” swoją szerzą one zapomocą
326
wychowania młodzieży, zapomocą kazań: i propagandy a w nowszych czasach zapomocą katechizmów, broszur, książek i gazet. Zapomocą tych środków starają się one zwiększyć szeregi „wiernych” wpoić w nich „zasady wiary” w których obronie potem jednostki „z przekonania” gotowe życie poświęcić. Takie ustroje społeczne np. mahomedanizm albo budyzm nie szczędzą życia swych „owieczek,, ; w walkach religijnych często krocie ich giną wrzekomo w obronie „zasad wiary” w istocie w obronie interesu żywotnego grupy czy ustroju społecznego sztucznego, ktory świadomo Wykonywaną suggestya pozyskał i sfanatyzował te „armie wiernych”;
Podobnym ustrojem jest państwo. Na pewnym szczeblu rozwoju swego uświadamia ono sobie jasno swoje cele. Wtedy stara się ono za pomocą propagandy szerzyć te wyobrażenia, zapatrywania i idee, które zdolne są służyć interesowi jego żywotnemu. Ta propaganda „oficyalna” odbywa się zapomocą wychowania publicznego, nauki, teoretycznego wykształcenia na wszystkich dziedzinach wiedzy i polega na szerzeniu tych wyobrażeń, zapatrywań i zasad, które sprzyjają utrzymaniu państwa w tej formie, w jakiej chwilowo istnieje.
Przypomnijmy sobie tylko, jak w pierwszej połowie zeszłego wieku uprawiano w Niemczech kult zasady „legitymizmu”. Działo się to urzędownie i półurzędownie; w celu lepszego zabezpieczenia kilka tuzinów tronów małych książątek niemieckich. Teoretycy starali się według prawideł umiejętnych uzasadnić to „prawo” legitimizmu; profesorowie pisali uczone dzieła o tej zasadzie, wykazując jej wyższość ponad wszystkie inne zasady. Aż pewnego poranku po szczęśliwej kampanii Bismark kopnął nogą tę zasadę i oświadczył, że „siła idzie przed prawem”. Odtąd o legitimizmie w Niemczech ucichło, juz żaden profesor o świętej tej zasadzie nie pisze.
Natomiast dziś piszą o innej: o zasadzie „jedności narodowej”. Ta dziś panuje. Urzędownie ją propagują ze strony Prus. Wymaga ona wrzekomo, aby wszystkie kraje niemieckie zjednoczone były pod jednem berłem. Ponieważ berło to dzierżą Prusy a „l’appetit vient en mangeant”, więc z Prus szerzy się systematycznie ta suggestya społeczna o jedności Niemiec, jako szczycie szczęścia narodu. Oczywista, że ta teorya pruska, że jak daleko język niemiecki sięga, tak daleko sięgać powinno zjednoczenie Niemiec, ma kilka dziur. Bo jeżeli „zasada” jedności polega na zjednoczeniu jednej narodowości pod jednem berłem, to Prusy powinnyby wydać prowincye nie-niemieckie. Ale wszystkie „zasady” polityczne mają to wspólne, że są zawsze tylko „bierne” i „zachowawcze”, to zna
327
czy że bywają powoływane, kiedy jest coś do brania i zachowania, ale nigdy nie są „wydajne”, to znaczy, że jak świat światem, nikt jeszcze w imię zasady nikomu nic nie wydał. To też Prusacy są zwolennikami zasady jedności narodowej tylko tam, gdzie mają zachować i brać; gdzie zaś w imię tej zasady by mieli sią czegoś wyrzec, tam stosują inne „zasady” polityczne, jak n. p. stanowisko światowe, interesa handlowe i t. p. Zresztą, co prawda, to nie tylko Prusacy mają takie „zasady”; wszystkie inne państwa postępują tak samo, bo zasadą polityki jest: interes żywotny, gwoli któremu głoszone bywają najrozmaitsze według okoliczności „zasady”, które zapomocą suggestyi społecznej wpajać w największe masy jest zadaniem prasy urzędowej i „gadzinowej”. W tym wypadku suggestya sztuczna, wywierana świadomo przez rządy, ma zadanie pozyskania jak najszerszego ogółu dla celów polityki rządowej.
W ogóle publicystyka gra dzisiaj ważną rolę, jako narzędzie świadomo wywieranej suggestyi społecznej. Każde stronnictwo stara się przez rozszerzanie swojej gazety wpajać w publikę odpowiednie interesowi swemu zapatrywania i zasady. W tym wypadku związek między interesem a suggestyonowanemi „zasadami” i „ideami” jest zupełnie jawny dla tych, co mają oczy; takich jednak między czytelnikami gazet jest strasznie mało. Nie zliczy tych setek „zasad” głoszonych przez najrozmaitsze grupy społeczne: magnatów, właścicieli wielkich, przemysłowców, bankierów, kupców, uczonych, biurokratów, a nawet literatów i artystów, odnoszących się do najrozmaitszych sfer życia, a które nie są niczem innem, jak osłona interesów żywotnych tych grup. „Zasady” te puszczone w obieg z mniej lub więcej świadomą tendenoyą suggestyjną, kursują i przyjmowane bywają za dobrą monetę. Gdyby można zrobić rozbiór ściśle umiejętny duszy człowieka i zbadać wiele w niej jest pojęć i zapatrywań własnych, zdobytych pracą umysłową a wiele w niej jest suggestyj społecznych, rezultat byłby bardzo upakarzający. Nawet najsamodzielniejszy myśliciel spostrzegłby ze wstydem, że jak gąbka włożona do wody tak nasiąkł wyobrażeniami i zapatrywaniami swojego środowiska.
Z tem wszystkiem nie radziłbym nikomu przystąpić do takiego obrachunku sumienia; mógłby się przytem pozbyć wielu suggestyj społecznych, które dotąd przyczyniały sic do jego szczęścia osobistego. Z ostatnią suggestya, której by się pozbył, straciłby zarazem może wszelki interes żywotny. Bo ostatecznie ta suggestya będąc wytworem interesu żywotnego grupy, wiąże jednostkę z życiem.
328
Pozbywając się wszelkich suggestyj, jednostka zrywa nie tylko więzy łączące ją z grupą ale tem samem traci wszelki interes żywotny; co więcej świta jej poznanie, że nie była nigdy sobą, że była cząstką grupy i żyła dla grupy. Takie przejrzenie ostateczne może mieć” chyba to dobre, że u schyłku życia zniża do zera wartość przywiązywaną do życia osobowego i temsamem robi jednostkę obojętną na zanik życia, daje jej taki spokój w obec naturalnej konieczności śmierci, jakiego jej żadne suggestye o „nieśmiertelności duszy” i „życiu pozagrobowem” dać nie mogą.
Pomyłka druku: W pierwszej części tego artykułu w zeszycie lutowym str. 147, wiersz 3 od góry po wyrazie „grupy” opuszczono: ,,po części bezwiednie i mimowolnie,”
1Porównaj J, M. Balduin: Die Entwicklung des Geistes beim Kinde und der Rasse, Berlin 1898.
2 Die Suggestion und ihre Sociale Bedeutung, Leipzig 1899 str. 3.
3Wstęp do studyów sociologicznych, rozdział 3-ci.
4„τὸ γὰρ ὅ́λον πρότερον ἀναγκαι̂ον εἰ̂ναι του̂ μέρους“, Polityka 1.
5 porównaj: Gustaw Ratzenhofer, Der Positive Monismus. Lipsk 1898.